* (czytam poranne gazety...)
czytam poranne gazety, rano
wszystko jest świeże
nawet ten nieboszczyk z wypadku drogowego
nie został jeszcze nazwany
pijakiem
albo kretynem
i jeszcze ma pachnącą wiatrem twarz
robaki dobiorą się do wszystkiego przy
kolacji.
kochankowie mają zaspane oczy
i zamknięte usta.
ich miłość ciągle trwa
choć noże pochowane pod łóżkiem czekają
i języki mają coraz ostrzejsze krawędzie
drapią wargi od wewnątrz
jakby żyły własnym życiem
psy które wyczuwają łatwą krew
z naprzeciwka.
gdy przyjdzie teraz śmierć, to będzie ona z namiętności
to będzie czysta
a nie z punktu widzenia
obowiązku
i rutyny.
będzie to śmierć z punktu widzenia
końca świata
a nie początku
nienawiści.
ludzie mają rozpulchnione twarze
ciepłe i przyjemne jak ciasto drożdżowe
ręce
myśli jeszcze w miękkich kołdrach
i nieporanione stopy
teraz powinno na nich spaść niebo.
powinna rozstąpić się pod nimi ziemia
i wchłonąć
neony
które będą ich przeobrażać
w dzikie
sprytne koty
na niekończącym się polowaniu
w zahibernowane
przed atakiem
krokodyle
których nie podejrzewa się o bicie serca
pod warstwami zrogowaciałej skóry
[ trzaskania żelaznych drzwi też nie
słychać w drążonych głęboko
podziemnych
więziennych korytarzach.
-------------------------
czytam poranne gazety
jak bajki
w których dramat jest szlachetny
i gapię się w okno
drzewa mają jeszcze żółte pierścionki
liści
na palcach
rąk którymi głaszczą powietrze
[ później będą drapać
pazurami
wyrastającymi już z tułowia.
świat powinien kończyć się
przy śniadaniu
w kropli słońca
w której człowiek zdążył otworzyć oczy
zobaczyć
drugiego
człowieka
przed wszystkim później
które podlegają ocenie
robaki dobiorą się do wszystkiego przy kolacji.