Oczami wilka
Las mnie wciąga wspomnieniami,
Gdy się rodził młody wilczek
Przepełniony nadziejami.
Widzę wciąż ten podły świat w zgubionym stadzie,
Czerpiąc ból i rozmazując go na mym obrazie.
Zamknij oczy, chwyć mą dłoń!
Może wtedy ujrzysz mnie.
Drżącym głosem ci opowiem trwogę moją,
Gdy łamiące się me skrzydła
Obijały moją twarz,
Bo zmuszony byłem patrzeć
Jak się rodził zamiast marzeń
Paraliżujący strach.
Nasączyła wilczka dzikość,
Bo jak gąbka wściekłość chłonął.
Las wygłuszał jego żale
I otulał w koc zasłoną.
Budzę się, gdy słyszę wiatr łamiący drzewa.
Patrząc w mrok i ocierając łzy nie widzę nieba.
Zamknij oczy, przytul mnie!
Powiedz jak mnie widzisz dziś,
Gdy odczuwasz zimne bicie serca mego?
W oczach wilka ciągle widzisz
Aspołeczny dziki gniew,
Zaufanie samotności,
Swoim drogom wydeptanym,
Gdy wciąż czuje swoją krew.
Zwykłe liście drzew zielone
Wyrastają z pnia szarego.
Czasem kwiaty wyzwolone
Coś dorzucą im pięknego.
Zimny kamień zimne serce ma, bo tak stworzony.
W tym samym miejscu wciąż tak niedokończony.