۞ Dziecko Lucyfera ۞
początkowo byłam zagubiona.
Czy Ogród był tylko snem?
Czy Władca-Krainy-Zza-Muru
nigdy nie istniał?
Później dostrzegłam gruszkę
i w moje serce wstąpiła radość.
Wstałam, uczesałam się i ubrałam,
gotowa na śniadanie z rodzicami.
Korytarze wydawały mi się
dziwnie mroczne,
Jakby wypełniała je większa niż zwykle,
atmosfera grozy.
Siedzieli w ciszy przy stole.
Białe włosy mamy upięto w misterne warkocze,
które świeciły własnym blaskiem.
Suknia czarna jak jej oczy,
jedynie podkreślała światłość.
Rogi ojca opleciono złotymi łańcuszkami,
opierając na nich Koronę Siedmiu.
Miał na sobie trzyczęściowy garnitur,
a w dłoni trzymał kieliszek.
Na mój widok uśmiechnęli się,
a matka wstała, by mnie przytulić.
W oczach taty zobaczyłam coś dziwnego,
ale to zignorowałam.
Może znów musiał się użerać z ludźmi
albo gdzieś pojawił się przeciek.
Czekały na mnie już tosty i mleko,
za które zabrałam się ochoczo.
- Znalazłem wyrwę - powiedział ojciec,
pozornie do siebie.
Mama posłała mu spojrzenie,
zimniejsze niż strumień za murem.
- Nie przy jedzeniu.
- Znalazłem wyrwę,
w murze oddzielającym nas od Niego.
Muszę wziąć Nóż Niebios
i znaleźć winnych. Sthern...
Wstrzymałam oddech.
Na śmierć zapomniałam o nożu.
Czy to możliwe, że był w mojej sypialni?
- Chyba nie myślisz, że to ona? -
spytała mama.
Jej głos wypełniało zdumienie.
- Oczywiście, że nie - warknął.
Położył mi dłoń na głowie.
Przybrałam niewinny,
lekko rozleniwiony wyraz twarzy.
- Martwię się jedynie,
że ktoś Stamtąd
mógł się włamać.
Zamierzam nakazać
przeszukanie całego Piekła.
Ktoś z Nich...
Sama pomyśl,
co mogłoby przyjść Im do głowy,
co mogliby zrobić,
gdyby zobaczyli Sthern.
Matka pobladła,
jeszcze bardziej niż zwykle.
- Nie...
Zakryła usta dłonią,
a jej oczy przybrały barwę krwi.
- Nie dostaną jej! - wysyczała,
a jej głos dźwięczał o kamienie.
Nie rozumiałam, o czym mówią.
Przecież na zewnątrz był tylko Ogród
i jego Ogrodnik,
który nie skrzywdziłby mnie,
a najwyżej ukradł nóż taty.
Ojciec wstał i wyszedł,
a matka rzuciła mi spojrzenie,
pełne miłości i troski.
- Od dziś, kochanie
nie wolno ci opuszczać pałacu,
bez zgody mojej lub taty.
Zrozumiano?
Zacisnęłam zęby,
ale skinęłam głową.
Byłam przede wszystkim przestraszona.
Odeskortowano mnie do pokoju,
gdzie opadłam na łóżko,
patrząc bezmyślnie na sufit.
W mojej głowie jednak wrzało.
Kogo obawiał się ojciec?
Czy Ogrodnik nie powiedział,
że się z nim nie dogaduje?
Czy to możliwe,
bym rozmawiała z wrogiem?
Był tak pełen światła i spokoju.
Nie mógł chcieć mojej krzywdy, prawda?
Obróciłam głowę.
Nóż ojca leżał obok gruszki,
powoli przypalając stolik.
Zerwałam się, zabrałam go
i ukryłam w oficjalnych szatach.
Wymknęłam się,
wmawiając sobie,
że miałam nie opuszczać pałacu,
a nie mojej sypialni.
Przekradłam się do biblioteki,
nie napotykając żadnego ze strażników.
Prawdopodobnie przeszukiwali tunele,
wraz z ojcem.
Uchyliłam drzwi
i wślizgnęłam się do środka.
Mroczne księgi wibrowały swoją mocą,
ukrytą w starannie wyrysowanych,
starożytnych runach.
Ich okładki mieniły się tłoczeniami,
a w powietrzu unosił się,
ciężki zapach papieru i kurzu.
Dostrzegłam podwyższenie,
z którego ,,pożyczyłam'' nóż.
Poparzenia na moich palcach
zapiekły delikatnie,
gdy odłożyłam go na miejsce.
Brzęknięcie powracających zaklęć,
odbiło się od ścian.
- Sthern? - zamarłam.
- Tak, ojcze?
-Co tu robisz?
Czy nie miałaś zostać u siebie?
- Nudziło mi się samej,
chciałam poczytać.
Tata zawsze cieszył się,
gdy wyrażałam chęć czytania.
Uśmiechnął się.
Jego zmęczona twarz,
pojaśniała i odmłodniała.
Poczochrał moje włosy
i posadził mnie na kolanach.
- Skarbie - wyszeptał w moje włosy -
tatuś się bardzo bał,
tata chce, żebyś nauczyła się walczyć
i żebyś obiecała,
że nie będziesz się wymykała -
Objął mnie ramionami,
jakby chciał ukryć przed światem.
Odpowiedziałam uściskiem.
- Musisz się wszystkiego nauczyć,
żeby nikt nie wyrządził ci krzywdy,
dobrze?
Zacisnął na mnie palce,
wydawał się niemal przerażony,
choć to niemożliwe,
bo tata nie bał się niczego.
- Obiecuję