wyprawa na Chryszczatą
odnóża jak u pająka
ciemnozielone i ostre
lgną do słońca w pełnej krasie
w środku żółta plamka
ususzona roślina na ścianie
droga na Chryszczatą
jeszcze mokre upierzenie
żółto czerwone pisklę kwili
wyleciał z objęć rodzicielki
siedzi bez ruchu
czeka na cud
trzymam w dłoni ptaszynę
lgnie do ciepła
podsuwam nakrętkę
lekko zanurza dziobek
na krótko znalazł oparcie
migający cień na kamieniu
taki śliczny
przed nami droga po kamykach
mokrych i śliskich nogawki chłodzą
strudzone stopy prawie krystaliczną wodą
jedna pozostanie krótsza
pamiątka po kąpieli
omijamy drewnianą cerkiewkę
nie wiem łemkowską czy bojkowską
drewniane kopułki stoją na straży
zardzewiała kłódka nie pozwala
zwierzynie na legowisko
deszczułki świecą pustkowiem
nie patrzy z wysoka Chrystus Pantokrator
ani Matka Boska Hedegetria
rzedną biało-czerwone znaki
gęstnieje leszczyna kolczasta bariera
zamyka szlak leśny dukt niedostępny
obcym wstęp wzbroniony
gdzieś daleko cisy o igłach co nie kolą
wybijają rytm powiewem
szukamy odwrotu zagubieni
pod kapryśnym niebem
granatowy tuman pokrywa
dzikie lesiste zbocza
jeziorka ciemnieją tylko
fale nie ustają w wędrówce
już wracać czas
Bożena Joanna
wrzesień 2023