półszepty
i jednocześnie przepraszam, że nie komentuję.
czytam Was każdego dnia Kochani :)
cicho cichutko wieczór zawiesił
w zimowym oknie senną firankę
roznamiętniony szept rozprzestrzenił
i kusi oczy gestem kochanka
tak tajemniczo jak frazy w piórze
ściśnięte warstwą samotworzenia
cicho cichutko łaskocze duszę
i pod paznokcie wchodzi jak ziemia
ląd nieodkryty . mimo że księżyc
srebrzy noc ciemną wizjami chwały
wieczór się schował w morzu tajemnic
i puka w okna przejrzyste ramy
a ja się kłaniam wieczornej ciszy
i zza firanki gwiazdy przeliczam
pomiędzy ciszą półszepty słyszę
odkrywam nocnych chwil tajemnicę
z ciszy wyplatam sny pod poduszkę
ubieram suknię z iskier półsrebrnych
cicho cichutko spadam na łóżko
zamykam oczy i w przestrzeń biegnę
- azymut -
frunę nad granią jak orzeł biały
z błękitną chmurą zmawiam się w tańce
cicho osiadam na karty skałę
i koloruję liter różańcem
loty co w wiatrach zgubiły pióra
i pozostały ulotnym wiatrem
tworząc z przelotów frazy o bzdurach
na poezyjnie chwiejnym teatrze
więc dziś zatańczę z chmurą błękitną
silna jak orzeł w dumnym wyrazie
miłość . co była jest wielką siłą
czymś czego nigdy tak nie wyrażę
żadną materią ani uczuciem
choćbym spisała tony papieru
jestem jak orzeł zgubiony w locie
poszukujący drogi do celu
.
nim noc przeminie i świt się zbudzi
umrę i wstanę dziesiątki razy
najnieszczęśliwsza ze wszystkich ludzi
ukryta w cieniu ostatniej frazy
potem ubiorę usta w półuśmiech
głęboko spojrzę w oczy niebieskie
zamknę w ramionach wyrazów pośpiech
otworzę okno i krzyknę: jestem!
jedną z miliona tych co umarli
a potem wstali po kodeks życia
który im dłonie nadzieją barwi
jak wiersz co cicho na ustach przysiadł
. fantasmagorie .