MOICH UWAG TUZINY TRZY
luty – drzemie w kieszeni, czekając na wiosnę
marzec – otwiera okno, wpuszcza zapach burzy
baran uderza rogami, rozrzuca kałuże kwietnia
byk przeżuwa trawę, bliźnięta bawią się lustrami
rak cofa się w piasku, lew wygrzewa grzywę
panna układa kamienie w kolejność alfabetyczną
waga patrzy na wszystko, lecz nic nie waży
na zegarze pierwsza – szepce: „zacznij od nowa”
druga pyta trzecią: „czy to już początek?”
czwarta i piąta siedzą cicho w porannej kawie
szósta budzi dzień, siódma już go spieszy
skorpion wije się jak rysa na suficie
strzelec mierzy daleko, ale zawsze chybi
koziorożec wchodzi pod górę, krok po kroku
wodnik leje wodę, choć nikt nie jest spragniony
ósma się spóźnia, dziewiąta przypina listę
dziesiąta szuka pretekstu, by jeszcze poczekać
jedenasta przypomina o końcu pracy
dwunasta mówi: „czas wracać do siebie”
ryby płyną przez horyzont, zostawiając pytania
a wymienione tuziny, uczą nas jednego:
nie ważne, czy to miesiące, znaki czy godziny –
wszystko, co liczymy, to tylko oddech czasu