Cisza po fali.
piszę do Ciebie jak do powierniczki moich drżeń, rozdarć i niepewności.
Stoisz przede mną w wiecznej wędrówce, a Twoja droga jest jedyną,
która nigdy nie pyta o zgodę, nigdy nie ogląda się za siebie.
Twoje piękno mnie niepokoi.
Jest w nim coś z początku i coś z końca, coś z narodzin i z przemijania, jakbyś w Twoim własnym nurcie przechowywała pamięć o tym, że każda droga musi się kiedyś domknąć.
Gdy patrzę na Twoją powierzchnię, widzę blask i ciemność w jednym światło,
które dotyka wody, i cień, który ją pochłania.
Tak właśnie wygląda moja dusza: rozdarta, a jednak pełna.
Ty, Rzeko, dajesz ukojenie, choć przypominasz o nieustannym biegu.
W Twoim szumie słyszę melodię wspomnień tych, które wracają bez zaproszenia,
i tych, które przynoszą ciężar, jakby przyszły zbyt wcześnie.
Patrzę, jak płyniesz, i uświadamiam sobie, że gonię Cię jak życie,
a ono gna jeszcze szybciej niż Twoje fale przemykające po kamieniach.
Słyszę twój szum jak oddech świata;
w nim układają się moje wspomnienia, jak kamienie na dnie,
które czasem błyszczą, czasem toną.
Twoje nurty noszą imiona tych, którzy przyszli przed mną, i tych,
którzy przyjdą potem;
każdy zakręt jest jak oddech, każdy wir jak westchnienie.
Czasem myślę, że jesteś początkiem:
źródłem, które rodzi światło i życie,
że twoje pierwsze krople są pierwszym słowem opowieści.
Wtedy patrzę na twoją powierzchnię i widzę dziecięce dłonie,
które dotykają wody po raz pierwszy, słyszę śmiech, który rozprasza mrok.
Twoje odbicia są obietnicą że coś może się zacząć,
że każdy poranek ma prawo do nowego imienia.
Innym razem jesteś końcem:
brzegiem, gdzie fale składają swoje listy i cisza zbiera podpisy.
W twoim spokoju jest pogodzenie; w twoim odpływie ulga.
Kiedy patrzę, jak twoje fale rozpuszczają ślady stóp, myślę o tym,
co przemija i o tym, co zostaje w pamięci jak drobny piasek między palcami.
Twoje milczenie uczy mnie, że odejście też może być piękne,
że zamknięcie ma swoją melodię.
Jestem w tobie i poza tobą jednocześnie:
człowiekiem, który boi się końca, i tym, który pragnie początku.
W mojej duszy mieszkają sprzeczności lęk i zachwyt,
tęsknota i wdzięczność i każda z nich znajduje w tobie swoje odbicie.
Twoje prądy uczą mnie, że życie nie jest linią, lecz tańcem;
że każdy koniec jest początkiem w innym rytmie;
że śmierć nie zabiera sensu, lecz przemienia go w inną formę obecności.
Proszę, płyń dalej nie tylko jako nurt, lecz jako pamięć i obietnica.
Niech twoje fale niosą moje imiona, moje błędy i moje radości,
niech uczą mnie, że trwanie polega na przepuszczaniu przez siebie wszystkiego,
co przychodzi. Gdy nadejdzie mój czas, chcę odejść tak, jak fale odchodzą od brzegu:
bez hałasu, z godnością, z rytmem, który zna porządek świata.
Może wtedy zrozumiem Twój spokój.
Może wtedy stanę się choć na moment tak ciągły i nieuchwytny jak Ty.
Płyń więc, Rzeko płyń wszystkim, co wykracza poza mnie.
A ja będę stał na Twoim brzegu, pełen sprzeczności,
szukając w Twoim nurcie sensu mojego początku i zgody na mój koniec.
Dziękuję ci za twoją prostotę i za twoją złożoność. Za to, że jesteś lustrem i tajemnicą, początkiem i końcem, pieśnią i ciszą. Płyń, rzeko a ja pójdę z tobą w myślach,
pójdę z tobą w pamięci, pójdę z tobą tam, gdzie zaczyna się i kończy wszystko.
