Do Istnienia, które mnie otacza.
Czy jesteś tym, czym miało być życie?
Czy jesteś odpowiedzią,
czy tylko echem pytania,
które nigdy nie zostało wypowiedziane?
Jestem, lecz nie wiem po co.
Moje bycie nie niesie ze sobą światła, tylko ciężar.
Droga, którą idę, kaleczy mnie,
każda rana zdaje się mówić:
„To jest cena za obecność.”
Dusza we mnie nie śpiewa, nie płonie, nie tańczy.
Ona milczy, jakby już dawno została pogrzebana.
Cierpię, ale nie krzyczę. Krzyk to słabość, mówią.
A przecież cisza boli bardziej.
Uśmiech?
To maska.
Ucieczka.
Przetrwanie w świecie, który nie pyta, nie słucha, nie widzi.
Pragnę bogactwa, ale nie złota.
Pragnę światłości duszy, obecności,
która nie boli.
A Ty, Istnienie, dajesz mi ciemność.
Czy to jest Twój dar?
Czy to jest Twój wyrok?
Patrzę na ludzi.
Żyją, bo żyją.
Ich dusze schowane głęboko, jakby wstydziły się być.
Życie stało się teatrem, a ja nie chcę grać.
Nie chcę być w tym wszystkim. Nie chcę być w świecie życia,
który zapomniał, czym jest życie.
Więc pytam Ciebie, Istnienie:
Czy tak miało być?
Dlaczego tak jest?
Czy to wszystko, czego potrzeba, by być?
Czy w tym bólu jest sens, którego nie widzę?
Czy w tej ciemności jest światło, którego nie umiem nazwać?
Nie proszę o odpowiedź, która mnie pocieszy.
Proszę o prawdę. Nawet jeśli boli. Nawet jeśli milczy.
Bo jeśli jestem, to chcę wiedzieć dlaczego.
Ja szukający…..
