Jesień
Wyschniętych uczuć mogiła
Twarde bruzdy maluje na twarzy
Powstaje mozaika zawiła
Liście spadają, żółte, czerwone
Wiatrem jesiennym strącone
Pod drzewem, w wilgoci ulicy
Z uśmiechem na ustach dziecko
Kasztany zbiera i liczy
Patrząc przy tym zdradziecko
Na przechodniów w obawie
Że przeszkodzą w zabawie
Niebo płacze, drobne krople
Miarowo stukają o beton
Pijak wino pod sklepem żłopie
Prosząc chłopaka o żeton
A ten liczy kasztany
W deszczu szum zasłuchany
Zmrok powoli okrywa całunem
Chmury gęstnieją, szarzeje
Wraz z deszczem i ulicy szumem
Wiatr coraz mocniej szaleje
I zimno, i mokro
Ciemno, wilgotno