ostatni kęs
się starałam
nakreśliłam poemat
wybiórczych złudzeń
przewidzeń wyuzdanych bez krztyny
rezonansu
poprosiłam cię o ostatni kęs
poddańcze sławy wyzbyte męczeństwa
znów skłócona
z wiatrem obrażona na niebo
łykam ostatni przecinek
zrodzony z szerokim uśmiechem
na ciele klienteli
czy zdołamy schwytać w sieć
palców klif który odważnie spogląda
we własną przepaść?
nie przestanę szeptać póki nie usłyszy
paradokumentalny księżyc
za kratami języka
nie lubię modlić się
na różańcu
splecionym według przypadku
na próbę kategorycznym