od początku mi zabroniono
do czyśćca
pragnę cienia który otworzy
na zawsze moje oniemiałe oczy
kocham się ze snami
najserdeczniejszego wroga
ubóstwiam wolność
od początku
mi zabroniono
nie udawaj pierwsza gwiazda
zgasła z ostatnim tchnieniem
strach wątpi w twoją winę
nie boi się grzechu
tak trudno zobaczyć
przez palce
nie chowaj za ścianą swojego piękna
nie wstydź się fantazji
przynoszącej tylko anielskie sny
zamiast bólu podaruj mi łyk
poranka blask księżyca
który znów cierpi
na bezsenność