Za bardzo
Że jestem jak koszyk pełen jabłek, z którego się wysypuje
A przecież nikt nie chce takich jabłek z ziemi
Jak kłos pszenicy, który pęka przy dotyku wątpliwej jakości
I boję się, że to męczy innych jak sąsiad stukający w sufit o siódmej rano
Nic mu nie powiesz, bo przecież cisza nocna minęła, ale "dzień dobry" na klatce wycedzisz przez zęby
Niby każdy mówi, że jest mnie w sam raz, ale kobiecie otyłej też się tak mówi, żeby nie wpadła w kompleksy
Tej kobiety nikt nie przytuli i nie zaprosi na imprezę
I czasami chciałabym aż tak bardzo nie czuć i aż tak mocno nie skakać
Ale każda przepłakana łza jest warta mojej miłości do świata