Perpetuum mobile
Kiedyś pożarł Słońce
Kawałek po kawałku
Niszczył światło tego świata
Próbując zaspokoić
Swój nieustający głód
Nie zaprzestał tego czynu
Nawet gdy
Jego zęby zaczęły się topić
Odsłaniając wrażliwe naczynka
Które przy niewyobrażalnym bólu
Zamieniały się w pył
Dziąsła pozostawiły na sobie
Pamięć tego uczynku
Przybierając kolor węgla
Oraz mając w sobie
Małe wgłębienia
Tam gdzie
Niegdyś były zęby
I nie żałował tego czynu
Nawet gdy
Resztki Słońca
W jego żołądku
Wypaliły mu dziurę w brzuchu
Krwawiąc
Ropiejąc
I parząc jego skórę
Póki nie ujrzały kosmosu
Ten kolejny
Lecz i ostatni raz
I teraz kawałek po kawałku
Niszczy światło innego świata
Próbując zaspokoić
Swój nieustający głód
Upadły bóg
Pożera słońca
Nie wiedząc że
To nigdy się nie skończy