Białe Tsunami
W panice wlewa pomost w przepaść
I idzie dalej, aż znika z oczu
Słychać tylko plotki o jej obliczu
Pójdziesz ze mną za nią?
Zobaczyć nigdy nie wzeszłą twarz?
Pójdziesz? Z płonącym sercem
Że jej nigdy nie poznasz?
Wiem, że nie chcesz rozumieć
Spychasz codziennie kamień Syzyfa
A wchodząc do domu, niestety
Wiesz, gdzie jesteś i do kiedy
Jak to jest być paproci kwiatem?
Mieć wszystko sobie jedynie
Pytałem tak sobie, naprędce
A wszechświat ściął słońce
To wtedy białe tsunami
Otwarło wszędzie wiele korytarzy
Zabrało z sobą supły nocy
dogoniło nicość i z nią poszło