Lód i gejzer
Zastygłe w plastikowych pojemnikach
Zakrzepłe w zimnie i obojętności
Moje ścianki pękają jak łupina orzecha
Gdy napotykają twój błądzący wzrok
Razisz oddechem i poruszasz słowem
Oszczędny w emocjach i gestach
Jak przystało na wyrafinowanego stoika
Powolnym ruchem otaczasz mnie ramieniem
Spływają pojedyncze kropelki wody
Ogrzewasz przemarzły organizm
Wrażliwy na skoki temperatury
Stapiamy odwieczną zmarzlinę krok po kroku
Pośpiech miażdży uczucia często mawiasz
Wytrwałość tworzy prawdziwy związek
Czy popłyniemy wartkim strumieniem
Po kamienistym podłożu zimą i latem
Bystry nurt potoku zamienimy w cieplicę
Wyrzucimy wysoko rozszalałe wody
Wybuchem gejzeru co naznaczy
Miłość po grób w zdrowiu i cierpieniu
Bożena Joanna
Grudzień 2020