randka z dalmatyńczykiem
zielona płócienna koszula skupiała wiązkę światła
przy fontannie szepty utonęły bez odpowiedzi
bez pointy przerwany dialog zamarł na ustach
nocne spacery spadające gwiazdy
lot opadających liści w parku
zakłócał ciszę w jesienny wieczór
a dalmatyńczyk o cętkowanej sierści
przystanął zaaferowany scenką rozgrywaną
na drewnianej ławce pod klonem o bordowych liściach
wodził nosem po włosach o kasztanowatym połysku
na znak sympatii lizał poczerwieniałe od chłodu policzki
dwudziestoparolatka zdrętwiała ze strachu
jej partner głaskał psa po stożkowatym pysku
aż pojawił się właściciel skonfundowany wielce
sympatią czworonoga do nieznanej dziewczyny
posłuszny komendom pana przysiadł na ziemi
potem rozciągnął łapy i trwał w bezruchu
czuwał zakopany w szeleszczących liściach
strażników porządku przegonił szczekaniem
wyprostował się dumnie z zadartym ogonem
pomaszerował powoli jakby z żalem na smyczy
przy nodze z przymilnie rozdziawioną paszczą
zerkając na opadające świetliste strumienie
czy można rozgryźć zwierzęcą psyche
może myślał o suczce z sąsiedztwa
Bożena Joanna
listopad 2022