jestem jak szklanka z wiśniowego drzewa...
wiatrem po rosie zbierałeś jej dotykanie
dzisiaj uśpiona dzikość zniewala
milczenie gniew i niewyrazistość
poczucia winy tak jakbyś miał przed sobą
węzeł nie do rozwiązania
cicho zakrzyczasz sumienie
i nie pozwalasz mówić
a ja ciągle zapętlam sieć nieporozumienia
w coraz bardziej skomplikowane życie które
jak zaciśnięta pięść nie chce się otworzyć
przed wspomnieniami
pamiętasz trampki z czerwonymi sznurowadłami
i Annę Kareninę którą czytałam pod morwą
brudziłam stronice granatowymi łzami
a ty wpatrzony we mnie nie rozumiałeś niczego
tylko bałeś się cienia samotności
dzisiaj pozwól mi rozchylić tę zaciśniętą
dłoń choć odrobinę
nie żałuję że tutaj byłeś
żałuję… żałuję tylu rzeczy
tylu rzeczy…