sierpniowy koncert
dobiega cichutkie nieśmiałe cykanie
skoczny konik polny swój instrument stroi
na wieczorny koncert przybyli znajomi
świerszcz jeszcze nieśmiało wtóruje mu dźwiękiem
mała sówka pójdźka pohukuje chętnie
wokół coraz głośniej inni dołączają
właśnie wschodzi księżyc dla niego zagrają
zabrzmiała muzyka pod kopułą nieba
gwiazdy ramp światłami wszak więcej nie trzeba
smykami tną świerszcze w polnej filharmonii
gra pasikoników echem w uszach dzwoni
księżycowa pełnia świeci blaskiem czystym
noc niczym dyrygent panuje nad wszystkim
zakończy się koncert razem ze świtaniem
słońce będzie witał trel ptaków nad ranem
Argo.