gorzowska nawałnica
rozkrzyczało się setką gromów niebo
elektrycznym biczem smagając glebę
ta co cierpieć musiała zgrzana skwarem
podtopień nagłych obecnie doznaje
płaty ziemi chciwie spijają wodę
puchnąc w sobie jak ciało przed porodem
nabrzmiałe sokiem więcej nie przyjmują
płynna kaskada co może rujnuje
podmywa korzenie padają drzewa
zarośla wydziera z ziemi ulewa
takim potokom oprzeć się nie mogą
płynie strumień po tym co było drogą
toną w rwących nurtach fanty najróżniejsze
a z falą spływają śmieci te lżejsze
zrodzona powódź bulgocze w łożyskach
rozlewa na bok brudną pianą pryska
zagląda do okien wlewa do domów
co na jej drodze bierze bez pardonu
kogo zaskoczyła i nie był gotów
po przejściu fali nabędzie kłopotów
aura bywa zmienną i ma swoje prawa
igranie z przyrodą to nie zabawa
natura na ziemi zrobiła pranie
lecz po nim zostało wielkie sprzątanie
Argo.