byle nie fastfood
krótkotrwałym blaskiem
jak błysk flesza w otwartej
na mgnienie migawce
jak pośpieszne łykanie burgera
i gorączkowy pośpiech
że zdążyć się uda
takiej miłości nie chcę
bo nie zaspokoi pragnienia serca
oparzenie języka
americano z tekturowego kubka
erzac kawy porannej
przy nakrytym stole
nie nasyci
kolejny skok głową w dół
w poszukiwaniu ekstremalnych wrażeń
i nic nie zapełni tej pustki w duszy
która czeka na spełnienie
tego w co już nikt prawie nie wierzy
może poza tymi staruszkami
patrzącymi wciąż czule
co wątłymi paluszkami
poprawiają koc żeby się nie zsunął