Niszcz obraz idioty tolerując nawet koty
Znowu lekko skołowany,
budzę się z pyskiem pełnym piany,
czuję złość,
wulgarne oburzenie,
wściekam się czując rozległe odrętwienie,
mały skowyt do księżyca,
rozkoszne przeciąganie i zza ucha refleksje wydrapane,
ułożone w stosik przypominają o koszmarnej nocy,
dociekać zaczynam...śniłem o wolności,
uciekałem,
za siebie nerwowo spoglądałem,
wreszcie się zatrzymałem gdy dotarłem do krainy wprost z mej głowy,
idylliczny obraz latami tworzony,
gdzie wzajemne szczucie zostało na wieczną samotność skazane,
wszyscy byśmy skorzystali,
zaszczuci stali by się rozchwytywani,
natomiast szczucie uświadomione co mogli czuć Ci ludzie,
sen z głowy znika a ja zaczynam wyć do księżyca,
bo gdy dziś oczy otwierałem,
chciałem wstać jak człowiek na dwie nogi,
chwila rozterki... przed budą hasa kocur cały w pręgi,
instynkt działa,
nie wiem czemu,
wyskakuje z budy wściekle atakując chama!
łańcuch sprytniejszy, momentalnie mnie zawraca,
chciałem po ludzku stanąć,
a zaparkowałem pysk na chodniku w szale,
kurz wolno opada a ja się zastanawiam,
czemu tak odpierdalam?
tylko jak się skupić i zapamiętać by znów pyskiem nie przejechać,
gdy kurz na samo dno opada a kocur rozbawiony wciąż na czterech łapach!?