Przestrzeń między palcami
jak promieni słońca w ten listopadowy,
dzień co traci się w szumie myśli
o przemijalności pary
z tego kubka kawy,
by wyrosło drzewo,
by było coś naturalnego
po za szelestem reklamówki.
Ciągle śnię o książce,
której koniec nigdy nie przybywa,
o filmie, gdzie bohaterowie umierają
tylko raz, razem z nami,
o tym śnie, nic po za tym
Może dlatego
tak kocham twoje ciało,
pozę, którą zostawiasz dla mnie
jak deszcz zostawia smugę na szybie,
ale ja mam lepiej,
nie jesteś wodą, która szybko wyparuje,
może nie tak szybko jak te kropelki,
gdy wszystko przemija, jedno pozostanie zapomniane
przez szpony czasu
twoja poza.