Zajączek nigdy nie tonie
bo pędzi, bo dyszy a okna coraz wścieklej są zaparowane
moimi wspomnieniami i psychopatycznym głodem
na pamiętny maj-moje ręce, ty i ja
szkolna świetlica, pustka i my
i ty tak słodko zasypiałaś, gdy ja żywiłem się ciepłem,
który ulatywał z warg
a ciało zamieniało się w noc bez gwiazd,
bez gwiazd i dla mnie.
Dwadzieścia lat później
nad strumykiem siedzę
czerwienię go do upadłego
twoim wiecznym strachem,
że kiedyś przybędę
jako demon twoich snów
naprawdę.