122.
...
"I ku gwiazdom leciała, można by powiedzieć."
Że ciemniało niebo..., pstryknął długopisem i zasupłał buty. Schował nowy świstek prosto do kieszeni. Skubiąc się po rudej, niedociętej brodzie, zabrał laskę jeszcze, strzepał naleciałe na płaszcz rdzawe liście, patrząc tępo w górę... Wtedy właśnie, jak na złe, włączono latarnie, więc nic nie zobaczył. W domyśle, gdzieś tam były gwiazdy. Poprawił okulary, zapiął się pod szyję, potem, sądzę, że poszedł do siebie.
Też zaraz poszedłem, zostawiając pod światło błękitną, w nocy trochę bardziej jakby - fioletową, zresztą... - wcale miejską, parkową ławeczkę.