nieodgadniona na łodzi karuzeli...
może z wyspy wiatr ją przywiał
mieszkańcy miasta otwierają szeroko oczy
czyżby jesienna melancholia zaburzyła jej myśli
przecież tam wiatr też rozwiewa mgły znad zagubionych kobiet
a szarlotka do kawy zamiast z szarej renety ogryzkami wypełniona
ona nie śpi i wciąż gra najjaśniejszą i
wciąż zrzuca odważniki na wagę uwagi
przyswaja świat własnej prawdy świat obcy jej i urzeczowiony
podszyta strachem szuka pojednania świadomości i bytu
lecz nie tędy droga
pewnie kocha modli się i pracuje pije wodę
jednak powoli zjada siebie w skorupie alienacji
dlaczego tyle złości pomiędzy
gdy malwy kwitną wszędzie tak samo