wykopki w Olszy
nad łąkami widać mlecznobiałą mgłę
która lekką poszwą okryła połacie zieleni
zziębnięte wierzby niczym panny zakatarzone raz po raz moczą witki w starej wapniowni
tak niedawno chłopcy wskakiwali w mętne wody
a dziś dzikie kaczki obijają tafle skrzydłami
jesień
za Górką kara z gniadym ciągną wóz
skrzypą i grają lejce w dłoniach gospodarza
na nic rżenie kiedy uzda mocno przylega do pyska
wio
a wiśta
rozkopane redliny są jak rozprute brzuchy ciężarnych
wyrzucające owoc
gładzone pooranymi od pracy dłońmi
czule
najczulej aby nie uszczknąć odrobiny
tuż przy miedzy stara Redzinka zawtraje
bezzębnymi dziąsłami naciskając czerstwy kawałek skibki
pod zapaską ukrytych kilka ulęgałek
zostawiła na zaś
przepełnione kosze ciążą na wątłych ramionach Stacha
wygięte pałąki drażnią skórę
byle do rejki z umoszczonym słomą podłożem
niebawem nad polem unosić się bedzie zapach palonej naci pomieszanej z wesołym przyśpiewem rozszczebiotanych pociech
zgniatających czarną skórkę nadpalonych kartofli