ten czas łączy ciepłem to co dzieli pomiędzy
tyle w niej seksu mówili chłopcy od Jaśka młynarza
gwizdali kiedy na brukowej drodze próbowała utrzymać pion
sukienka niedbale narzucona na ciało
kompulsywnie zacierała granice
między nagością a wstydem
wdzierający się marszczeniem na wysokości biustu
nieraz zaglądali w oczy jak w studnię
po pas
po szyję
zanurzając się w mętnych tęczówkach
niczym żebracy sięgający po resztki
jej myśli płodne robactwo
czasami ulatywały jak papierosowy dym
jednym ruchem zdzierała próżność na próżno