patologiczne DNA (cz. 1)
bo dom taki skażony radioaktywnymi uczuciami
czy może wtedy gdy stoczyła się zamiast
po kwiecistym pagórku to za mężczyzną w bagno
kiedyś musiał być mężczyzna
nie jak teraz gach fagas alfons
łagodnie konkubent Zdzichu
przy nim już niżej nie upadnie niż metr pod ziemię
był i syn zmarł dorosły niewiele o nim mówiła
słowa jak z piosenki ,,a przecież kiedyś była piękna "
warkocz gruby jak ręka mogła na nim usiąść
słuchałem niedowierzając patrzyłem w jej życie przez głębokie bruzdy na twarzy i rzadki ale twardy zarost
ciemne oczy szklily się wzbudzały sąsiedzką litość
włosy sztywne i grube jak wypłowiała szczecina przyprószona czerń po siedemdziesiątej zimie
między nami dystans jak nieskuteczna kwarantanna
płot z siatki zapach uryny potu i alkoholu
zupełnie jak Kazia
niewiadomego pochodzenia