przypływy i odpływy
mało się modlę
prawie wcale
samotność moja jak rzeka płynie
nie pragnęłam jej
tak jak pragnę tego
czego nazwać nie umiem
znowu jestem w centrum miasta
nie odbijam się w kolorowych witrynach
nie ma mnie nie ma
a to czego pragnę jest
wciąż nieuchwytne
powiedzieli mi każde cierpienie przybliża
każda naga łza jest wyzwolonym ptakiem
płacz
czuję jak wzbiera we mnie morze miłości
i strach niezgrabny gorzki jak piołun
duszę się przy każdym człowieku
nie mogą znaleźć ujścia moje przypływy
ciągle odpływam szukając ciebie