Wakacyjni kochankowie
W Parku Oliwskim po zmierzchu
powietrze rozkołysane od gorąca
na sierp księżyca przyszedł nocny czas
gwiazdy zabrały siłę słońca
A my idziemy ręce splecione
tak od niechcenia w twojej kieszeni
para kochanków pod bindażami
wolny nasz krok dogania nam cienie
Ty patrzysz na mnie ja najpiękniejsza
zwierciadło twych oczu pieści me odbicie
szepnęłam cicho z niedowierzaniem
ja tez kocham cię nad życie
A księżycowy staw zza lip wygląda
zażenowany to on zdradził przecież
my zapatrzeni w swoją miłość
tak życie się czasami plecie
My w Grocie Szeptów tyłem plecami
daleko od siebie po raz pierwszy latem
mów do mnie szeptem szeptem się nie kłamie
tak nam śpiewali wcześniej brat z bratem
Ja zawstydzona zapłoniona nawet
wsłuchana w głosu twego delikatne brzmienie
ty tu na wieki ja zawsze przy tobie
to nie jest tylko letnie uniesienie
Ty prawdomówny szczery i wrażliwy
wsłuchany w głosu mego delikatne drżenie
tu w Grocie Szeptów ty na zawsze przy mnie
zapamiętane wspólne przyrzeczenie
Oddaleni na chwilę otuleni nocą
wsłuchani w ciszy w wspólnych głosów brzmienia
wśród drzew lipowych w parku Mickiewicza
on nam nasze szepty w poezję zamienia