tulipany i wiśniowa szminka
kochanie was wszystkich?
na co mi próby
gaszenia ognia, który pali między nami drogi?
bo który z was mnie kocha?
nikt nie ogląda, gdy cieszę się
z rozpalającej umysł pogody
nikt nigdy nie widział,
jak płaczę i mówię, że nie dam sobie rady
na haczykach szuflady w korytarzu
wiszą wszystkie klucze do waszych serc
zardzewiałe i pokryte szaroburym puchem
po co mi je ruszać
skoro mój gdzieś zaginął?
po co się zastanawiać, który podjąć ,
skoro mój zatarty pod czyimś dywanem leży?
kiedyś te uczucia będzie trzeba pogrzebać,
ale dopóki sny moje będą mi opowiadać
historie spod drzewa
będę słuchać z zainteresowaniem,
tego co ptaki mają mi ważnego do powiedzenia,
bo one jedyne wiedzą,
jak działa natura
i co dalej robić,
żeby żyć
i umieć śpiewać głośno
o sercu uschniętym
widzisz mnie jak przez szybę,
a to śmieszne,
bo kiedyś się ze szklanymi ludźmi biłam
kruche dusze, ego o wysokości mrówki
nikt i nic nie uszczęśliwi
tych, co nie potrafią nawet dostrzec gwiazd
jedynie dna podeszw wolnych ludzi
latające w górę i dół
opornie jak łyżki w szkolnych stołówkach
filiżanki z namalowanymi kwiatami,
na ulice wlewają się
ludzie wracający z mniej i bardziej zaludnionych miejsc
zadowolone twarze,
kobiety falujące na nocnym wietrze
z kwiatami,
mężczyźni z głupimi uśmiechami zdobionymi odbiciami czerwonych ust
i roztrzepanymi włosami
słyszę jak kruszy się moje serce,
zanim filiżanka zdąży upaść na ziemię
bo w końcu
dzisiejszy dzień
znowu nie jest mym dniem
i nie wiem
kiedy nastanie kolejny taki,
gdy wytrę grymas z twarzy,
nową sukienkę założę
i nadzieję w głowie na kilka godzin obudzę
o boże,
czemu znów mi to robisz
łzy błyszczą mi w oczach
światła samochodów ugrzęzły
w nich,
ale szybko gasną
jak na odblaskowych
znakach w nocy
na brzegu
schładzającego się asfaltu
i nie patrzę, co robię
biegnę tam,
gdzie nikt mnie nie dojrzy
żadni ludzie
żadne ptaki
żadne uczucia
przecież i tak
jestem na stratę zdana