głowy pokryte skrzelami
i nie słucham ciebie wcale
jeszcze nie wiem
gdzie myślami dotarłam,
ale wyjść nie jestem w stanie
wszystkie czarne myśli,
zamknięte w pamiętniku na plastikowy kluczyk
gdzieś się podziały,
a ja utknęłam osamotniona
na białej kartce,
która w porównaniu do mnie może pochwalić się matem
jestem plamą,
zlepkiem wszystkich
niewypowiedzianych słów
i chowam się w kratce
przeskakuję po linii
biorę do siebie
wszystkie dawne,
nieudane równania
i rosnę w swym rozmiarze
zanurzam się
i tonę
w granatowym akwenie
może to tęsknota?
za mijającymi mnie ludźmi
lub coś, co pożera mnie
od środka
jak brzmienie nut i rytm artystów grających na scenie
może to ja?
powód mojego wiecznego przygnębienia
moje włosy zawsze miękkie i gładko spadające
dzisiaj stoją dęba
nie tak ładnie jak dęby w lesie,
więc znowu ścinam drzewa
ciemność wywołuje ślepotę,
ignorancja bezuczuciowość,
zieleń smutek
i ja - jako pomnożony skutek
daję ci coś -
prawdę,
która z echem rozsuwa cyfry od wyrazów
tworząc układy i zdania
mniej i bardziej sensowne,
stworzone dla ciebie
do poskładania