*Jesień i jej sukienki
W tańcu życia pogubiła marzenia.
Zmęczona
stanęła przed szafą... została przedostatnia.
Utkana z mgieł, przetykana czernią.
Korale na szyi,
w dłoniach bukiet chryzantem... dopełniły całości.
Trzeci listopada, nic już nie jest takie jak kiedyś.
Covid.
Wiatr targał sukienkę, warkocz teź w nieładzie...
Za drzwiami niecierpliwie czekał
ciemnooki strach.
Cmentarna furta zaskrzypiała, by w sercu odbić się
głuchym echem przerywanym skwierczeniem zniczy.
Stała w ciszy za ścianą łez.
Milczeniem dotknęła ścieżek życia... tych co już odeszli.
Samotna, zagubiona... pantofelki w błocie.
Słyszała głos na wietrze,
ginął między bezlistnymi konarami brzóz.
Przemijanie...
mi ja nie... mijanie - ja (jeszcze) nie.