w przeciwnych kierunkach
w jesiennym słońcu
mienił się czerwony klon
śmigały wiewiórki
rudowłose jak nieposłuszne
kosmyki niesfornie opadające
na czoło przy byle podmuchu
rudzik zawisł na gałęzi
grzane wino zaszumiało
powiało w dąbrowie
rozszalałe temperamenty
wybuchły monsunem
w porze deszczowej
szukaliśmy azylu
pod bocianim gniazdem
opuszczonym przez ptaki
czerwonodziobe powrócą
znajomych powitają klekotem
my szybujemy solo pod innym niebem
w przeciwstawnych kierunkach
przetniemy szlaki niewidoczni
w równoległych korytarzach
na odległych przestrzeniach
zawsze mierzyliśmy wysoko
Bożena Joanna
grudzień 2024