w naszym żywiole
chcemy przedwcześnie dorosnąć
pełnoletni tęsknimy za dzieciństwem
nie cofniemy się wstecz w naszej galaktyce
snujemy marzenia o miłości
wierzymy w ideały
gdy sny zawodzą
łapiemy za klapę ostatniego
przedstawiciela męskiego gatunku
bez złotego krążka na palcu
z maturą i dyplomem w kieszeni
wchodzimy w dorosłość
czekamy na łut szczęścia
dobrą pracę
aby starczyło do pierwszego
porzucamy marzenia
codzienna materia
nie pozwala wznieść się w obłoki
stroimy się w modne szaty
chcemy dorównać standardom
na darmo
są lepsi od nas
tylko czy na pewno
w kręgach znajomości
czujemy się jak w zawieszeniu
one prowadzą na szczyty
pogardzamy pętlą
gubimy się w sieciach
niepewni jutra
nadzieja spływa
jak woda w kranie
nic nowego
zapełniamy przychodnie
niewygodne krzesełka
wpijają się w ciało
nie możemy stracić kolejki
spóźnieni giną w tłoku
pacjent zawsze ma czas
lekarz zasiada na podium
nie możemy się sprzeciwiać
nie zastrajkujemy jako szara masa
liczymy na cud
przewartościowanie
giniemy w rachunkach
nie chcemy stracić
naszego miejsca na ziemi
stoimy przed szlabanem
Bożena Joanna
styczeń 2022