UWODZICIELKA
Za każdym razem jak złodziej się skradasz.
Zawsze w tej czarnej, niemodnej sukience
i zawsze tylko o jednym mi gadasz,
to brzmi jak refren w tandetnej piosence.
Czyż nie powinnaś mieć choć cień kultury
i nie nachodzić mnie bez zaproszenia?
A ty wyłazisz niemal z każdej dziury.
Ględzisz, choć nie masz nic do powiedzenia.
W nieodpowiednim, jak zwykle, momencie
radośnie spieszysz z fatalną pomocą,
gdy wyboista droga na zakręcie,
a pod ciężarem, aż plecy się pocą. .
Gdy poraniony nad przepaścią stałem,
ty uśmiechnięta z ponurym urokiem,
niemal z miłością i pełnym zapałem
nad mym ostatnim trudziłaś się krokiem.
Czasem ci prosto zaglądałem w oczy,
a w twoich oczach nie ma nigdy pustki.
Tam jest nieszczęście, ból i krew się broczy,
bo to są oczy jedynie oszustki.
Ciągle się skradasz i ciągle czarujesz
by znóvw mi sączyć truciznę do ucha:
"Ze mną rozkoszy cudnej zasmakujesz".
Już wiem: tyś zwykła, ponura kostucha.