Ziemia jak landrynka
Różane chmury nużą się w malignie
Powoli tak znikając w każdym fragmencie
Lekkiego bytu który jak i one mignie
Jakby kosmos wokoło był podniebieniem
A Ziemia zaledwie gorzką landryną
Za nią biel początku dotknięta istnieniem
Przed nią czarna dziura będąca głębiną
Nic tej ziemi nie grozi - spokój wtóruje
Ona sama tylko rozpływa się stopniowo
We własnym niesmaku - tak godność neguje
Jak ty dobrze znana nienawiści mowo