* (wrzeszczy, wije się...)
wrzeszczy, wije się
nienawidzę
ale…
to jest moje dziecko
i uderzam je w twarz
która nie istnieje
i przytulam
jego krzyk
który wibruje
i całuję
gałki oczu
które widziały tylko
mój brzuch
i
krew
i drzwi
do życia
zamknięte
nie mogę zasnąć
w tej histerii
tarmoszącej klamkę
w tej schizofrenicznej ciszy
otulonych
bezpiecznymi materacami ścian
pokoi
wiem, że gdzieś obok są inni
i maleńkie dziecięce rączki
i pożary które je obgryzają
i brzuchy z pustymi miednicami
i szyje poszarpane przez insekty
wyłażące spod podłóg
i usta które wyrzygały życie
z całym jedzeniem
i teraz podłączone są do rurek
jakby to było obowiązkiem
jakby nie można było
po prostu powiedzieć DO WIDZENIA