tarpan
za siedmioma ud szczęściami
po liczeniach nart żar mienia
żuła pupcia by leźć śpiewem
dziatek miała róż trąconych
burzy karnet z wodą płatną;
tam, skąd rozbierała klamek
chwile końca dudniąc lutnią
w zeszły wtorek dla badyla
bez zdziwienia czegóż tylu
jak rozsiadła swoich złości
miech ziewając by opuścić
łodzie maśląc nim ku pajdy
szczebli chrobot uli rój dół;
kiedy częściej zięcia dla tył
wybierając całkiem pór tyk
więc dlaczego broisz łokcia
w naturalnej zryw powłoce;
papci w burtach a'trybutów
rozciągającej chuć w tupet?