Spalam się...
mego szczęścia brak.
Otwieram domu drzwi,
tam bezsenność wita mnie.
Zrozumiałem,
kolejnego pożegnania nadszedł czas.
Znów próbuje, znów zapomnieć chcę.
I chodź przeczytałem tyle mądrych ksiąg.
Usłyszałem milion cennych rad.
Głupiec płonie, cierpii, kończy się.
W lustro już nie spojrzę,
nie chce przecież, to katorga!
Nie ma szans już dla mnie,
tak po cichu spalam się..
Chodź nie zbadana jest, przyszłość w morzu gwiazd.
Chodź nie odkryłem jeszcze swego szczęścia wzór.
To w klatce z zasad więzi mnie,
słuszności przekonań mur.
Tej nocy zaśnie ze mną tylko Anioł stróż.
I chodź przeczytałem tyle mądrych ksiąg.
Usłyszałem milion cennych rad.
Głupiec płonie, cierpii, kończy się.
W lustro już nie spojrzę,
nie chce przecież, to katorga!
Nie ma szans już dla mnie,
tak po cichu spalam się.
Uwolnić nie mogę się,
cierpienie ponoć to dar.
Na kolonach klęczę,
proszę Boga,
daj wytchnienia cud.
Pokorę ześlij też i mądrość, bym tęsknotę zniósł.
Cierpię jak ten Werter,
Boże, pomóż serce pęknie!
Tak bez Ciebie, spalam się!!!