Na zielonej kanapie
róże kwitną w sposób niepojęty
siadam na zielonej kanapie
z koniakiem
i czytam twoje wiersze
z każdym wersem
jestem bliżej końca
mogę zacząć od początku
tylko po co
przecież nie pamiętam
już początku
ty znalazłaś słowa
ułożyłaś wiersze
takie co mi teraz raz po raz
w duszy grają
a mówiłaś
że powtórek nie ma
jestem silna
ale wciąż za słaba
życie ciąży lecz je niosę
przesuwam chmury ręką
w ciasny kucyk wiążę myśli
i przytulam głowę do poduszki
kocham więcej niż mniej
mogę odejść na krótko
zapatrzyć się w nieznane
albo odnaleźć początek
lecz na niewiele się zda
bo ty wiesz że tylko koniec
sens ma
i skoro tak to czekam
trwam jak skała a może kamień
różą tylko bywam
ot po prostu
niespodziewanie