Zamostkowy ból serca bez drogi powrotu
co z moich ust
potoczyło się kołem
bo prawda nie boi się upadku
ni fałszywego świadectwa
powstaje silniejsza i większa
i choć jej nie ujrzysz
kiedyś uwierzysz że słowa
miały moc oczyszczenia
zrzucenia bielma z oczu
pokazania drugiej strony medalu tafli zmąconej wody
obłudy co przyległa jak maska
kłamstwa które upuszczać
potrafisz sprawnie jak chwast
co rozplewia się i zabija ziarna
nie pozwala im wyrosnąć
a jak nawet wzrośnie to już inne
myślałam że jesteś
najlepszym owocem
z mojego ogrodu
że docenisz troskę
trud wychowania
będziesz opoką
na której zawsze polegnę
do wczoraj jeszcze
miałam wiarę
nie zwątpiłam
choć wątły owoc
już był zgniły od środka
nie cofniesz tego
i nie zawrócisz
jabłko padło daleko od jabłoni