Kość
Kiedyś pewnej słonecznej niedzieli
Europoseł jadł obiad w Brukseli.
Nagle zbladł, no i w straszną wpadł złość,
Bo w ostrydze znalazła się kość.
- To jest skandal! Ostryga to ślimak,
No a żaden ślimak kości ni ma.
Gdy w ostrygach zjawiają się kości,
Musiał kości podrzucić mi ktości.
Europoseł, jak to zwykle bywa
Miał w swym biurze także detektywa,
Więc zadzwonił. Przyszedł blady gość.
- Niech wyśledzi pan skąd jest ta kość!
Podejrzenia mam jakieś mój drogi,
Że to chyba sprawka partii wrogiej,
Która by to przyjęła z radością,
Gdybym kiedyś zadławił się kością.
Pan detektyw aż oczom nie wierzył.
Na talerzu kość ważył i mierzył,
Aż wyjąkał cicho: – Wasza mość,
Rzeczywiście. W ostrydze jest kość,
Chociaż przyszło mi właśnie do głowy,
Że to perła w kształcie nietypowym,
Że ktoś dzisiaj przez niedopatrzenie
Perłopławy kupił w ostryg cenie.
Pracownicy biura wnet oddali
Ów kawałek czegoś do analiz,
By rozwiązać problem ważny dość:
Czy to perła, czy to jednak kość?
Po miesiącu analiz zawiłych
Pierwsze wnioski gotowe już były:
„Kość w ostrydze była tego buca,
Bo przed wieprze nikt pereł nie rzuca.”
.