Trauma
Jan w transie zamknął oczy
stuk-puk tyka metronom
piękny pejzaż zobaczył
pod lasem rodzinny dom
tuż obok starej studni
zięba cit-cit smacznie śpi
kwiaty wonnej maciejki
za szybą zwabiły ćmy
huk strzał matka nie żyje
ojciec upada na wznak
może choć syn się skryje
na tyłach gdzie auta wrak
Vlad zapala pochodnie
krzyk - płonie kolejny dom
we wsi są już trzy sotnie
mordują tych którzy śpią
Jan podszedł cicho do drzwi
na palcach jak ryś czy lew
gdzieś w dali skamlały psy
strumieniem płynęła krew
"błagam Cię Panie Boże
nie pozwól bym umarł dziś"
tylko cud mu pomoże
płomienie wpełzły na strych
kilkadziesiąt lat temu
niebo czerwone jak mak
Jan powierzył się Panu
i uratował go wrak
lipiec dwa zero dwa trzy
na trzy będą go budzić
hipnoza ma pomóc w tym
by już nie bał się… ludzi
stąd taki I wers
ostatniej zwrotki