Znowu krwotok
koniec świata gdzieś rozwlecze
ty już z grobu wstać pospiesznie
będziesz chciał i może wreszcie
brudy z czasu swe otrzepiesz
bez powagi śmiesznych celów
karków zgiętych racji wielu
bez wątpienia, w uniesieniu
kto ma kamień, niechaj rzuci
gdzieś daleko, hen, za siebie
a otrzyma kwiat paproci
żeby życzyć siebie w niebie
kto ma dłonie, niechaj utnie
dwie gałązki, tak, oliwne
nie na chłostę, lecz w podzięce
że już wstałeś, by powrócić
ciemność z mroków nocy
w mleko matki swej przemienić
która czeka przy nadziei
że otworzysz jeszcze oczy