* (kiedy się kochamy...)
kiedy się kochamy
mamy po 12 lat i bawimy się
w podchody
liczysz do stu a ja w tym czasie
zostawiam znaki
kredą na skórze rysuję strzałki
mam kilka skarbów całkiem miłych
które szyfruję tak żeby nie były
zaszyfrowane
kiedy kończysz wyliczankę spuszczasz ze
smyczy wszystkie zmysły
i jak psom przed pościgiem
dajesz do powąchania moje imię
kiedy tego nie robimy jesteśmy
jak starcy
na wózkach inwalidzkich
nawet się nie odwiedzamy
w nie swoich domach
w nie swoich łóżkach płaczemy
i śnimy
ochrypłe sny
czasem rozmawiamy
nie swoimi zębami
o kaszy mannie z utartym jabłkiem
z przyjaciółką w białym uniformie
o dłoniach wyszorowanych
do mięsa
spędzamy dnie pod szorstkim
pledem (nieważne jaki jest w dotyku
– ma być ciepły)
na nie swoich nogach
wpatrzeni w horyzont którym jest
park
– zielony, żółty, rudy,
[ jak ogon wiewiórki którą
chcielibyśmy być
biały
i czarny
coraz bardziej czarny
błotnisty
jak niedołężność.