Uśmiech
do siebie samego
gdy dusza zmęczona nie chce słuchać.
Zabrakło uśmiechu od tych,
których chciałeś kochać.
Zabrano wiarę we własne siły.
Niby nic a w lustrze wątły grymas.
Nie działają recepty,
złote myśli, wiersze,
wszystkie te banały na jedną miarę.
Jeszcze wiele łez się zdarzy
i zwątpień nim serca bunt wyciszysz,
bo to przecież kiedyś minie.
To nie przeszkadza
uśmiechać się do innych.
Nie, to nie maska,
to kolejna twarz, wołanie
o siebie,
nadludzki niemal wysiłek,
maleńki kroczek
nim pojmiesz, że to część drogi
mieniącej się tysiącem odcieni.
Ufając, że to nie czas stracony
nie chowaj się w sobie.
Zdejmij cierniową koronę.
Pozwól sobie na życie wreszcie.
Pokochaj siebie,
od siebie nie uciekniesz.