wzrastanie
co dnia podążać za słońcem
i wichru się nie ulęknąć
z deszczami nabierać mocy
od zimy po schyłek lata
każdego dnia wybiegałam
śmiechom i łzom na spotkanie
walcząc na pięści z myślami
nie ustawałam w staraniach
przezwyciężając słabości
karmiłam ducha i ciało
po drodze gubiąc niepokój
złość smutek rozgoryczenie
sczezły w sierpniowej spiekocie
najboleśniejsze wspomnienia
zmazała źródlana woda
słonecznik gigant poszarzał
zdaje się wbijać wzrok w ziemię
wciąż biegnę
nie przypuszczałam
że mogę pokonać siebie