Październik i Kwiecień
Czy jest taki kamień, co przyjmie nurt rwący?
Czy jest taka rzeka, co nakarmi kamienie?
Czy jest to możliwe, że ginąc w promieniach,
Wyjdą na słońce pochmurne serca cienie?
I czy zagładą straszone dwa serca
Na siebie spojrzą bez cienia wątpiące?
Tak, to możliwe, choć niewyobrażalne,
Jak to, że burzowe chmury otula z góry słońce.
Jak dwa pół-bieguny bez szansy złączenia,
Jak liście opadłe, co z pąkami się biją.'
Tak my jesteśmy na dwóch frontach życia,
Z tą tak ziemią przeklętą, z tą ziemią niczyją.
A może to właśnie, co w ziemi wyklętej,
Tak przekreślone w niwecz się zbiera:
To kwitnie wbrew woli,
Parszywym kwiatem wystrzela.
Skreślamy siebie z taką łatwością,
Bawiąc się w Boga, co drwi z ułomności.
A ilu z was wy, rzucający kamieniem
Umarłoby w szale, w bezsensie miłości?
Nic tu ponad to, co spisały wieki.
Nic tu nowego, co rwie się do słońca:
Ta sama rośnie w nas miłość.
Tak samo zimna.
Tak samo gorąca.