***(Opatulona, onieśmielona...)
Opatulona, onieśmielona
przyjechała z dalekiej wsi po życie.
Do miasta. Były lata sześćdziesiąte.
Zasadniczo bieda. Znalazła męża.
Pił jak wszyscy. Gotowała. Prała.
Szyła. Robiła zakupy. Na piechotę.
Traciła blask w oczach. Jak wszystkie.
Czasem przysiadała na ławce.
Był taki skwer blisko bloku. Patrzyła
trochę obok słońca. Przecież
wzrok można stracić. Ciepło
przyjemnie obejmowało jej ciało,
jak kiedyś latem na brzegu rzeki,
gdy chlapała się z chłopakami
z sąsiedniej wsi.